Trener Mirosław Wiszniewski jest fanem… „Zabójczej broni”

Kim chciał zostać szkoleniowiec grup młodzieżowych Bałtyku, kiedy był dzieckiem? Gdyby nie piłka nożna, jaki sport by uprawiał? Gdzie wolałby spędzić wakacje? Obejrzyjcie kolejny odcinek magazynu „Speak(R)”.

– Jako dziecko zawsze chciałem uprawiać sport, niekoniecznie piłkę nożną, ale były to gry zespołowe. Później trenowałem kometkę, akrobatykę, byłem też w reprezentacji szkoły w różnych dyscyplinach sportu – powiedział trener Wiszniewski.

Przyznał, że wolałby spacer po lesie niż oglądanie filmów: – Spacer wygrywa, najlepiej z wnukami i psami. To sama przyjemność. Kiedyś nie wyobrażałem sobie wypadu w góry latem. Mam przyjaciela w Żywcu. Wiele razy mnie zapraszał do siebie. Pewnego razu pojechałem do niego i zakochałem się w górach. A co do filmów… To uwielbiam sensacje, komedie, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci „Zabójcza broń”. Podoba mi się fabuła tego filmu, gra aktorów.

Zapytany o pierwsze skojarzenie z Koszalinem, odpowiedział: – Jako młody chłopiec przyjeżdżałem tutaj na kadrę województwa. Dlatego od razu kojarzy mi się droga z dworca na stadion Gwardii.

Woli jednak trenować młodzież w słońcu: – Jak piłkarz uwielbiałem grę w deszczu, w „angielskiej pogodzie”. Z czasem to się zmieniło. Teraz, kiedy trenuję dzieci, wolę pracować w słońcu. Frekwencja na treningu jest większa, są też lepsze nastroje.